·
Ozimek może zawdzięczać swoją nazwę młynarzowi
mieszkającemu nad Małą Panwią w połowie XVIII wieku. Kupiono należący do niego
młyn oraz przyległy teren, po czym zburzywszy młyn, przystąpiono do budowy
huty. Nic więcej nie wiemy o młynarzu Ozimku, który prawdopodobnie przeniósł się
następnie do Opola.
·
Ozimek — nazwa ta
może też wywodzić się od oziminy, czyli zboża wysiewanego na jesieni.
·
Według Słownika
staropolskiego z XVI wieku „ozimek” oznacza młode
zwierzę domowe urodzone przed zimą.
·
Legenda o
powstaniu Ozimka („Wiadomości Ozimskie” 10/1998r.):
Miał młynarz
swój młyn nad rzeką Mała Panew. Pewnego razu — a było to w lecie — młynarz
zbudził się w nocy z dziwnym uczuciem. Nie było słychać szumu wody i miarowo
obracającego się koła. Nie wiedząc, co to znaczy, czym prędzej wyszedł na dwór
i stwierdził z przerażeniem, że koryto rzeki niemal zupełnie wyschło. Nie było
wody, która poruszałaby koło młyńskie, Zrozpaczony usiadł nad brzegiem
wyschłego koryta i zaczął zastanawiać się nad swoim losem.
Żniwa były w pełni. Lada dzień spodziewał się, że przyjadą pierwsze wozy z
daleka ze zbożem. Jeśli zobaczą, że wody nie ma w rzece, zawrócą i szybko wieść
się rozniesie, że młyn nie jest czynny. To zaś groziło młynarzowi zupełną ruiną.
Co począć w tej sytuacji?
- Tu nawet diabeł nie dałby rady — rzekł do siebie.
Jakież było jego zdumienie i przestrach, gdy usłyszał zza drzew odpowiedź:
- A właśnie, że dałby radę.
Naprzeciw młynarza wyszedł młody diablik, świeżo co
promowany przez Lucypera absolwent diabelskiej akademii, który ruszył w świat,
aby upolować duszę ludzką dla piekła.
Odpoczywał on właśnie nad wyschłą rzeką, gdy usłyszał biadolenie
młynarza i zaraz zwietrzył okazję. Młynarz zapytał:
- W jaki sposób chcesz uruchomić koto młyńskie nie mając wody?
- Po prostu będę je obracał swoimi rogami. Ukryję się pod spodem koła i
zobaczysz, jak koło będzie hulało, szybciej, niż napędzane wodą.
- A co za to żądasz? — spytał młynarz.
- Podpiszesz cyrograf.
Młynarz zaczął rozważać propozycję, w końcu przystał. Wówczas diabeł wyciągnął
pergamin I młynarz podpisał się na nim własną krwią.
Na drugi dzień już od świtu zaczęły nadciągać wozy ze zbożem, Ustawiały się w
kolejce nad rzeką. Ale woźnice postrzegłszy, iż nie ma wody, zaczęli zawracać
swoje konie. Młynarz stanął na balkonie swego domostwa i zawołał jak mógł najgłośniej:
- Nie odjeżdżajcie! Zaraz młyn rozpocznie pracę.
I rzeczywiście koło młyńskie ruszyło z miejsca. Zdumieni chłopi zatrzymali się.
Nie czekali nawet długo, a ich zboże zostało szybko zmielone, szybciej, niż
gdyby woda obracała koło młyńskie. Na wieść o tym coraz liczniejsze rzesze chłopów
ściągały ze swoim zbożem nad Małą Panew. Rósł majątek młynarza, który z radości
zacierał ręce.
Ale po pewnym czasie w młynie zjawił się obsługujący młyńskie koło diabeł. W
pierwszej chwili młynarz go nie poznał, bo dziarski niegdyś wysłannik piekieł
byt wynędzniały i wychudły.
- Wyczerpała mnie ta praca — oświadczył młynarzowi. Nie mam siły bez przerwy
obracać młyńskiego koła. Popatrz już rogi mi się niemal zupełnie stępiły.
- Nie będziesz
pracował, to nasza umowa nieważna odparł młynarz.- Pamiętaj o
cyrografie!
- Mam pomysł - rzekł diabeł - poproszę Belzebuba aby zesłał deszcz.
Tym sposobem rzeka znowu popłynie i umowa będzie nadal obowiązywała, a ja nie
będę musiał pracować przy kole.
Zaraz potem zerwała się straszna nawałnica. Deszcz lał od samego rana gęstym
potokiem z nieba, O świcie młynarz zbudził się i usłyszał dawno zapomniany szum
młyńskiego koła.
- Teraz cyrograf znowu ma moc prawną — oznajmił triumfująco diabeł— a więc
twoja dusza młynarzu należy do piekieł!
Zmartwiło to niezmiernie młynarza zaczął przemyśliwać, jak tu nie dotrzymać
umowy. Nie widział jednak dla siebie ratunku. Mimo iż rosło jego bogactwo,
chodził smutny po swoim obejściu.
- Co mi z tego, gdy po śmierci czeka mnie wieczne potępienie — mówił do siebie. I tak dumał nad swym losem, przesiadując nad rzeką.
Gdy pewnego
wieczora siedział tak zmartwiony nad Małą Panwią — nagle ktoś do niego
przemówił:
- Czemu martwisz się młynarzu? — usłyszał.
Młynarz podniósł głowę i ujrzał kołyszącego się na falach króla utopców.
- Przypłynąłem aby ci podziękować — rzekł władca
rzeki. Dzięki tobie znowu mamy pod dostatkiem wody. Wszystkie utopce są ci wdzięczne. Czy możemy ci się jakoś odwdzięczyć?
- Poradź królu, jak mam odzyskać cyrograf? — poprosił
młynarz.
- Nic prostszego. Zwołam wszystkich utopców żeby
na moment zatrzymali nurt rzeki. Wtedy młyn stanie. Zawołasz diabła i powiesz
mu, że w tej sytuacji uważasz umowę za nieważną. On znowu będzie próbował
obracać koło młyńskie rogami, a wówczas my się nim zajmiemy.
Tak też sic stało. Zaniepokojony diabeł wszedł do pustego koryta rzeki i wparł
się rogami w koło. Pomagając sobie kopytami, usiłował obrócić je do dołu. Koło
drgnęło nieznacznie, a w tym momencie znienacka chlusnęła fala wody, którą utopce przestali tamować. Zakotłowało się pod kołem, które swoim obrotem wciągnęło diabła na samo dno
rzeki. Tam zaś czyhały nań utopce,
które pochwyciły go i zaczęły dusić. Diabeł szarpał się i krzyczał, ale nie był
w stanic” pokonać utopców, które w swoim żywiole czuły
się bardzo pewnie. Wtedy pojawił się przed diabłem król utopców
i rzekł:
- Oddaj młynarzowi cyrograf, bo inaczej stąd nie wyjdziesz!
Wiadomo, że diabły wody nie lubią, a tu na dodatek młynarz zawołał, że posłał
po farorza, który zaraz przyjdzie z wodą święconą,
Tego diabeł już nie mógł znieść i wrzasnął:
- Puśćcie mnie! Zaraz oddam młynarzowi cyrograf!
Wręczył pośpiesznie dokument królowi utopców, a ten
wypłynął na brzeg i oddal go młynarzowi, który od razu potargał go na strzępy.
Smętnie patrzył diabeł na zmarnowany plon swej pracy i rzekł żałośnie:
- Co teraz ze
mną będzie? Przecież Belzebub ze skóry mnie obedrze!
Żal się zrobiło królowi utopców diabła, więc mu
poradził:
- Zmień skórę i
przestań być diabłem.
- Ale w jaki sposób”? — spytał
nieszczęśnik.
- Niech młynarz posypie cię mąką. Wtedy z czarnego staniesz się biały i
przemienisz się w koźlątko, a młynarz na pewno cię przyjmie do swego
gospodarstwa.
Zmiana skóry diabła odbyła się późną jesienią. Dosłownie na drugi dzień spadł śnieg i zaczęła się
zima. W młynie odpoczywano weselono się. Gdy wiosną pierwsi chłopi przybyli nad
Małą Panew, dziwili się mocno, widząc młodego koziołka, hasającego wesoło po
podwórzu.
- Jak to młynarzu — mówili — przecież nie mieliście go w tamtym roku. Skąd u was takie młode zwierzę w domu?
- Ano, urodziło się przed zimą — wyjaśniał młynarz - nie widzicie, że to ozimek?
I tak po kolei wszystkim tłumaczył, że to „ozimek”,
aż i do niego samego przylgnęło to miano i w całej okolicy zaczęto go nazywać —
Ozimkiem.